"St James Infirmary Blues"
Kategorie: Babel | Przekłady poezji
Spis treści |
St James Infirmary Blues
- I went down to the St James Infirmary
- Saw my baby there
- Stretched out on a long white table
- So sweet...so cold...so fair
- Let her go...let her go...god bless her
- Wherever she may be
- She can look this wide world over
- But she'll never find a sweet man like me
- When I die want you to dress me in straight lace shoes
- I wanna a boxback coat and a stetson hat
- Put a twenty dollar gold piece on my watch chain
- So the boys'll know that I died standing flat
(autor nieznany)
wstęp
Tekst powyższego utworu ma wiele wariacji i wersji, zmieniał się w czasie. Nawet liczba zwrotek bywa różna. Powyższą, krótką wersję spopularyzował Louis Armstrong, który ten utwór grał i nagrywał z kilkoma różnymi zespołami. Dłuższe wersje miały tendencje bycia od Sasa do lasa.
Sporo hoteli, szpitali, domów opieki, głównie w Stanach, także w Anglii, nawet St. James Methodist Church - kościół w Nowym Orleanie (Luizjana, USA), ubiegało się o honor występowania w "St James...". Historia ta miała jednak (prawie na pewno) miejsce w Anglii. Zwrotki zadziwiają, jako że bohater utworu, który okazał się być żeglarzem (marynarzem), jakby się przejąl śmiercią kobiety, a dokładniej mówiąc kochanki ("baby"), ale myśli o sobie, co w takiej sytuacji nieco szokuje. Według historii, kobieta umarła na chorobę weneryczną, więc nasz marynarz rozumie, że też mu się już długo nie pożyje, stąd przejmowanie się sobą samym.
źródło informacji
Rob Walker, w St. James Infirmary opisał historię tego bluesa z aż wzruszającą pieczołowitością. Mniej cierpliwi mogą cyknąć na jego list 13, lub nowsze wydanie.
Istnieje też wiele innych ciekawych stron, poświeconych St James..., ale chyba żadna(?) nie dorównuje stronie Walkera. Na pewno warto zapoznać się z artykułem w wkipedii - St J I Bl.
Joe Primrose
Wielbiciele bluesa znają nazwisko Primrose jako wczesnego klasyka bluesa. Status Joe opiera się na jego wkładzie do jednego-jedynego utworu, ale za to jakiego! - do drugiej (po "Очи чёрные") najwspanialszej piosence wszech czasów, St. James Infirmary Blues, pod tekstem której szczodrze widnieje nazwisko Primrose na nagraniach Armstronga, poczynając od roku 1928.
Jednak Joe Primrose nigdy nie istniał. Był to chwilowy pseudonim Irvinga Millsa, który słów do St. James Infirmary Blues nigdy nie napisał.
Urodzony w Nowym Jorku, syn biednych imigrantów żydowskich z Odessy, osierocony przez ojca w wieku lat 11, Irwing Mills (ur. 1894-01-16, zm. 1985-04-21) nawet był muzykiem i także pisał teksty do piosenek, a co ważniejsze - był pomysłowym, twórczym, przedsiębiorczym organizatorem na wielką skalę, ale przede wszystkim odkrył Duke Ellingtona i wielu innych muzyków pierwszej klasy, za co na zawsze należy mu się miejsce w historii muzyki. Osobistą biografię Irvinga Millsa napisal Bob Mills, z pewnością syn Irvinga, na pewno syn żony Irvinga, której dziewiętnastoletni wówczas Irving zaproponował małżeństwo po tygodniu znajomości. Mieli siedmioro dzieci. Byli małżeństwem ponad sześćdziesiąt lat.
Interpretacja
Przechwałki marynarza przy ciele zmarłej wydają się być szczytem egocentryzmu. Jest to jednak poetycki skrót nieco bardziej złożonych emocji. Nasz marynarz porównuje się z innymi mężczyznami w życiu zmarłej, i czuje obronną potrzebę utwierdzenia się. Jest to swojego rodzaju wyraz zazdrości i żalu. Słuchacze na całym świecie wyczuwają to podświadomie, i wybaczają egocentryzm (lub nie).
tłumaczenie wh
- St. James Infirmary Blues
- ujrzałem w domu opieki
- moją małą Lu
- na podłużnym białym stole
- spokojną jak we śnie
- mała idź mała idź Bóg prowadź
- w niebieski zimny świat
- spójrz na Ziemię z końca w koniec
- nikt nie jest tak słodki jak ja
- kiedy umrę rozrzućcie me prochy
- wzdłuż torów wzdłuż sinych szyn
- pod opiekę tramwajowym aniołom
- żebym czuł jak ulica drży
tł. z ang. i zwariował—wh
2004-07-05
2007-03-12
komentarz do tłumaczenia wh
MB: Kilka uwag na szybko:
- Brakuje mi rymu w pierwszej zwrotce (tam, gdzie w oryginale jest "there - fair"). -- Miłosz B
- W oryginale wszystkie 3 zwrotki są rymowane, w moim tłumaczeniu-wariacji - żadna. -- wlod
- A jednak! Druga i trzecia zwrotka Twojego tłumaczenia są regularnie asonansowane w układzie a b a b, przy czym asonanse męskie są po polsku tak mocnym współbrzmieniem, że w zasadzie równoważnym pełnemu rymowi. Pod tym względem te dwie zwrotki są wręcz bardziej regularnie zestrojone niż oryginał, gdzie rym jest tylko na parzystych wersach, x a x a. Dlatego brak rymu (albo asonansu męskiego, niemal równoważnego pełnemu rymowi) w pierwszej zwrotce sprawia wrażenie niespójności. (Nawiasem mówiąc, zestrojenie prawie wszystkich wersów nieparzystych, oprócz jednego, na wspólnym asonansie na "o" jest jednym z silnych efektów Twojego przekładu). -- Miłosz B
- Dzięki za lekcję. Teraz mnie też brakuje czegoś w 1' zwrotce tłumaczenia po linii dźwięków, rymu nie rymu (może za 3 lata coś mi wpadnie do głowy) -- wlod
- A jednak! Druga i trzecia zwrotka Twojego tłumaczenia są regularnie asonansowane w układzie a b a b, przy czym asonanse męskie są po polsku tak mocnym współbrzmieniem, że w zasadzie równoważnym pełnemu rymowi. Pod tym względem te dwie zwrotki są wręcz bardziej regularnie zestrojone niż oryginał, gdzie rym jest tylko na parzystych wersach, x a x a. Dlatego brak rymu (albo asonansu męskiego, niemal równoważnego pełnemu rymowi) w pierwszej zwrotce sprawia wrażenie niespójności. (Nawiasem mówiąc, zestrojenie prawie wszystkich wersów nieparzystych, oprócz jednego, na wspólnym asonansie na "o" jest jednym z silnych efektów Twojego przekładu). -- Miłosz B
- W oryginale wszystkie 3 zwrotki są rymowane, w moim tłumaczeniu-wariacji - żadna. -- wlod
- Dwie nowe wersje 1' zwrotki:
- wpadłem do Saint James szpitala
- ujrzeć małą mą
- na długim białym stole
- oddaną wiecznym snom
oraz
- wpadłem do Saint James szpitala
- moja mała nie widzi mnie
- gdy tak leży na białym stole
- pogrążona w wiecznym śnie
- wlod 03:33, 28 lutego 2008 (CET)
- W drugiej połowie drugiej zwrotki narracja ("she can..."), tak jak w oryginale, jest chyba efektywniejsza od inwokacji ("spójrz..."). (Oryginał jest "publicznym lamentem", zwróceniem się do szerszej publiczności, "my baby" występuje bardziej jako pretekst retoryczny niż adresatka. Nawiasem mówiąc [bo jesteśmy wewnątrz nawiasu], trzyzwrotkowa wersja śpiewana przez Armstronga wywodzi się z dłuższej opowieści, w której narrator prezentuje się troszeczkę jako egocentryczny samochwał. Niejako instrumentalne potraktowanie zmarłej - ona leży, a ja tu do was śpiewam - pasuje do tego obrazu narratora z wersji dłuższej). -- Miłosz B
- Według mnie narrator jak najbardziej zwraca się do zmarłej, nie służy ona za pretekst retoryczny. Tekst jest prosty, nie jest grecko-szekspirowsko-teatralny. O poezji na tak wysokim poziomie Szekspirowi (ani wielu innym uznanym poetom) nawet się nie śniło. W drugiej zwrotce narrator według mnie mówi sam do siebie. A do szerszego grona przyjaciół zwraca się dopiero w zwrotce trzeciej. Lubię takie przejścia (sam czasem je stosuję): 1 zwrotka - do niej, 2 zwrotka - do siebie, 3 - do kumpli. Tak to widzę. -- wlod
- Tu się raczej nie zgodzimy. Zwracane się "do niej" w trzecioosobowej narracji (veni, vidi...) byłoby wg mnie czymś dziwacznym. Odbieram cały tekst jako adresowany do słuchaczy / publiczności (nie bez podobieństw do, tak!, monologów z dramatów Szekspira). Ale to sprawa już interpretacji; myślę, że obydwie są uprawnione. -- Miłosz B
- Pierwszy raz zdarzyło mi się napisać coś tak nieprzytomnie, bez związku z tekstem (oryginału). Jestem przerażony, serio :-) Myślę (teraz, i chyba jak dawniej :-), podobnie do Ciebie, że cały utwór można sobie wyobrazić jako monolog w barze. Na pewnym nagraniu zespołu Armstronga śpiewał nie sam Armstrong, a specjalista od śpiewania tego bluesa, z zespołu Armstronga. Śpiewał zachrypniętym, pijackim głosem, momentami pijacko mamrocząc (slurr). Śpiewał, jakby w barze kumplom nawijał. -- wlod
- Tu się raczej nie zgodzimy. Zwracane się "do niej" w trzecioosobowej narracji (veni, vidi...) byłoby wg mnie czymś dziwacznym. Odbieram cały tekst jako adresowany do słuchaczy / publiczności (nie bez podobieństw do, tak!, monologów z dramatów Szekspira). Ale to sprawa już interpretacji; myślę, że obydwie są uprawnione. -- Miłosz B
- Według mnie narrator jak najbardziej zwraca się do zmarłej, nie służy ona za pretekst retoryczny. Tekst jest prosty, nie jest grecko-szekspirowsko-teatralny. O poezji na tak wysokim poziomie Szekspirowi (ani wielu innym uznanym poetom) nawet się nie śniło. W drugiej zwrotce narrator według mnie mówi sam do siebie. A do szerszego grona przyjaciół zwraca się dopiero w zwrotce trzeciej. Lubię takie przejścia (sam czasem je stosuję): 1 zwrotka - do niej, 2 zwrotka - do siebie, 3 - do kumpli. Tak to widzę. -- wlod
- Zastanawiałem się nad wyrażeniem "Bóg prowadź" - zawsze słyszałem je w wersji "Boże prowadź", ale może to są różnice regionalne i gdzieś mówi się też "Bóg prowadź". (W innych wyrażeniach ta oboczność między wołaczem i mianownikiem faktycznie jest, np. "Daj Boże" / "Nie daj Bóg"). -- Miłosz B
- Trzecią zwrotkę trzeba chyba potraktować jako parafrazę - tu już oddalamy się od tłumaczenia, a jesteśmy w obrębie autorskiej wypowiedzi tłumacza. "Tramwajowa eschatologia" ciekawie kojarzy się z przejmującą piosenką Janki Diagilewej "Po tramwajnym riel'sam", którą z kolei tłumaczyła swego czasu Monika. -- Miłosz B
- Sprawdziłem w słowniku i masz rację - parafraza. Dla mnie dotąd parafraza oznaczała powiedzenie tego samego innymi (swoimi :-) słowami. W danym przypadku mamy "swobodną przeróbkę" (co, ku memu zdumieniu, podpada pod parafrazę). Kiedyś niesamowicie dojrzale tłumaczył bluesy na polski, mocno je parafrazując, pewien genialny chłopaczek, poczynając od jedenastego roku życia. Nazywał się Włodzimierz Szymanowicz. Genialnie stapiał nastrój bluesa z warszawskim klimatem chłopaków na osiedlu. Kilka jego tłumaczeń przetrwało. -- wlod
tramwajowe anioły
W latach 50' i 60' zeszłego wieku kursowały nocami po Warszawie białe tramwaje, które ledwo (o ile) zwalniały, ale nie zatrzymywały się na przystankach. Można się domyśleć, że chodziło o sprawdzanie stanu torów tramwajowych.
można też po swojemu?
Wpadłem do szpitala "święty dżejms" gdzie Moja mała śpi Złożona na białym długim stole Jej zimna skóra lśni Wwypuśćcie.. wypuśccie.. Bóg z nią Ggdziekolwiek ujdzie stąd Niech szuka aż uwierzy że Opuścić mnie był błąd A kiedy umrę chcę ubranie dobre mieć Buty garnitur szyty tak w sam raz I złoty na łańcuszku "clock" W którym stanął czas
Owoce 17:50, 14 czerwca 2009 (CEST)
Powrócić by, o tak... ba!
Zrymowałem pierwszą zwrotkę w wariacjach, ale jak mi wcześniej(!) zwrócił na to uwagę Miłosz (B.), należało zgrać ją asonansowo z drugą i trzecią. Może to jeszcze uczynię. -- wlod